Baba z dziekanatu to
typowa baba, jak baba z ZUS-u, baba z urzędu skarbowego, baba z kiosku…Baba to baba. Baba z dziekanatu jest wrogiem, baba
rządzi, stroi fochy, baba nie ma racji, baba robi na złość, baba oczywiście
jest głupia, baba jest złem – tyle z
teorii, którą każdy zna. Nie mogę doszukać się określenia dla
pracownika dziekanatu płci męskiej – bo chociaż rzadko się to zdarza to jednak
ma miejsce i z pewnością nie jest on nazywany BABĄ ale zapewne, jak się mogę
domyślać, obdarzony jest innym subtelnym
przydomkiem. Każda kobieta pracująca w dziekanacie, przekraczając próg swojego królestwa, nie
jest już tą samą panią Jolą, panią Marysią, panią Krysią…aż do wyjścia z pracy
pozostaje dla wszystkich swoich studentów Babą. Blog ten powstał z chęci pokazania
pracy baby z dziekanatu z zupełnie innej, ludzkiej (a jakże!), strony. Jeśli
kogoś to zainteresuje to zapraszam do lektury :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz